Archiwum 20 października 2003


paź 20 2003 ja i mój kot
Komentarze: 3

słychać znajomy pomruk...małe tup tup tup i ktoś nagle wskakuje na moje biurko i macha ogonem przed oczami, co powoduje, ze cała moja twarz pokryta jest burą sierścią...wchodzi majestatycznym krokiem na parapet i przystawia nosek do szyby...oczka krążą i obserwują, co się dzieje...jest ciemno, niewiele da się wypatrzyć, więc mądrala znowu zaczyna się kręcić i wiercić..w końcu decyduje się na opuszczenie parapetu...znowu tup tup tup...przybliża swoją buźkę do mojej i przez chwilę obie patrzymy sobie w oczy...obie bez ruchu...w końcu ja macham od niechcenia, ale bardzo delikatnie ręką, a ona odwraca powoli wzrok...teraz znowu czas na obejście kolorowego zeszytu pięć razy dookoła i sprawdzenie, czy jest miękki i dobry do ulokowania na nim swojej szacownej osoby... kolor chyba jej się podoba - zwolenniczka zieleni...ale próby twardości niestety nie zdał...trzeba znaleźć sobie inny obiekt i to szybko, bo czas ucieka i zaraz skończy się noc - gdzie by tu się wepchnąć?...może do szafy..?spróbujmy! szybki skok na miękkie ubrania leżące w otwartej szafie..chwila kotłaszenia się i nareszcie odpoczynek..ale..ale jakoś tu pusto i nikt nie przytula...nie to nie jest najlepsze miejce...znowu obchody...teraz fotel - może w końcu się uda...ale ale..co się stało? mięciutkie krzesło - najlepsze do spania w całym domu nareszcie wolne? trzeba wykorzystać okazję! szybki skok i jak tylko wracam to już nie da się jej sciągnąć...udaje, że śpi tam od tygodnia i śnią jej się cudowne rzeczy - surowe mięsko..szyneczka, pyszny kurczak w galaretce..mniam!...a kątem oka tylko obserwuje, co robię...dam jej spać i sama też będę miała niezły pretekst..i tak zasypiamy...ja i mój kot.

akna : :
paź 20 2003 keine nagówkos
Komentarze: 0

hmm...minął sobie kolejny dzionek - nie ukrywam całkiem miły, w szkółce zawias i kilka zgłoszonych np - ów, ale warto było zaoszczędzić sobie nerwów. Kilka miłych słów, kilka wybuchów śmiechów, kilka kartkówek.. jak zawsze wszystko się przeplata, ale dzisiaj już umiałam znaleźć troszkę optymizmu i uśmiechnąć się - nawet do swoich niepowodzeń. Szczególnie, że na weekend do krakowa może przyjedzie przyjacióka - to taka poznana na necie - jedyna osoba poznana przez internet z jaką w ogóle otrzymuje kontakt, a ten kontak to mówienie sobie praktycznie wszystkiego. Uwielbiamy się starsznie i po prostu aż mi się same usta składają do uśmiechu jak pomyśle o tym moim jaśniutkim słonku, którym ona jest. W dodatku w piątek idę poznawać nowych ludzi, zostałam zaproszona przez mojego kolegę na piwo, a idziemy z paczką jego znajomych i to całkiem miło - poprzełamuję swoją nieśmiałość, zdobędę znowu troszkę pewności siebie - będzie dobrze:)

A ponieważ jutro mam sprawdzian, o którym dowiedziałam się dzisiaj ze 100stron z książki, do której jeszzce w tym roku nie zajrzałam to chyba wypadałoby się iść pouczyć tak troszkę. i tak wiem, jak to się skończy, ale postwarzam sobie pozory przed samą sobą, żeby nie mieć potem do siebie pretensji. tak jest przecież najłatwiej, udawać przed samym sobą świetną osobę, nie przyjmując do siebie, kim się jest naprwadę. A ja zdaję sobie sprawę, że często to robię, ale jak narazie zdjęcie maski z własnej twarzy jest zbyt kosztowne, a może po prostu tylko jestem takim tchórzem i wolę żyć w zakłamaniu.

akna : :